Studnia i róża.jpg
-
++Moje oa++ -
++Moje rękodzieło++ -
+Instrukcje+ -
Abstrakcja -
Architektura -
Biżuteria beading -
Biżuteria haft koralikowy -
Biżuteria sutasz -
Biżuteria zwykła -
Chomiki -
Decupage -
G-1 -
G-2 -
Galerie -
Garnki -
GIF -
Grafika -
Humor -
Kawusia -
Ludzie stworzyli -
Masa solna -
Morze -
na 1 fotkę -
na 2 fotki -
na kilka fotek -
Niebo -
Ogień -
Opowiadania - demo -
Planeta Ziemia -
Ramki do zdjęć -
Rośliny -
Różne -
Świat zwierząt -
Tapety na pulpit -
Tolkienowskie inspiracje -
Woda -
Ziemia -
Zwierzęta
Wszystkie teksty są autorskie i dostępne na blogu. Nie udostępniam żadnych plików do pobrania. Wszystkie grafiki wykonane są z materiałów nie naruszających praw autorskich i stanowią moją własność.
Co takiego?! Ona miała czelność mnie prowokować?! Puściłem ją i zamurowało mnie. Powinna kulić się ze strachu, a tymczasem... Bezczelna. Chcesz wiedzieć, jak daleko jestem skłonny się posunąć? To proszę bardzo...
Pazury same wystrzeliły na końcach palców. Dwa machnięcia i jej ciuchy leżały na ziemi w strzępach. Teraz to ją zamurowało. No i świetnie.
– Masz jeszcze coś do powiedzenia, głupia dziewczyno? – Uśmiechnąłem się kpiąco. – W następnej kolejności zedrę z ciebie skalp. To da się przeżyć, więc jak chcesz jeszcze coś powiedzieć, to dobrze się zastanów co by to miało być, bo jak mnie wkurzysz... – Znacząco przejechałem pazurem po czole na linii włosów, po czym schowałem je wszystkie.
Butę w jej oczach zastąpiło zaskoczenie, chwilę po nim pojawiło się oburzenie, które ostatecznie pomieszało się z niepewnością. Ale ciągle nie było tam strachu. Stała jedynie jak wryta i zasłoniła ramionami piersi.
– Ty...! Ty... łajdaku!
Wyszczerzyłem w uśmiechu zęby, odsunąłem się jeszcze o krok i prowokacyjnie, i demonstracyjnie zlustrowałem ją od stóp do głów, obchodząc w około. Przy okazji mogłem stwierdzić, że jest ogólnie w dobrym stanie, poza niewielką ranką, którą sam jej zadałem, otarciem na kostce i kliku... no dobra, kilkunastu, siniakach nic jej nie dolegało.
Za to ja sam, na własne życzenie dołożyłem sobie problemów. Bo jak obrałem ją z błota i szmat, jej woń czułem teraz tym intensywniej, a w dodatku jej nagość sprawiała, że kutas napęczniał mi boleśnie i uwierał mnie w portkach.
Całość dostępna: www.wattpad.com/user/Kami-Kate
Od pogrzebu minęły niecałe trzy tygodnie. Ada siedziała za stołem, wpatrując się tępo w pismo leżące na jego blacie. Czytała je niezliczoną ilość razy. Znała jego treść prawie na pamięć, ale wciąż nie mogła uwierzyć w zawarte w nim informacje. Została z niczym. Dom, ziemia, konie, nic nie należało do niej. Ojciec wszystko zastawił. Wprawdzie w testamencie „wszystko” zapisał jedynej, ukochanej córce. Tyle że w praktyce „wszystko” okazało się jednie kupą bankowych długów. Na co wydał zdobyte w ten sposób pieniądze? Tę tajemnicę zabrał ze sobą do grobu. W liście adwokat ojca informował, że „wszystko” wykupił zagraniczny inwestor.
Nowy właściciel oczekiwał opuszczenia posiadłości do dziesiątego października. Dzisiaj był pierwszy.
Całość dostępna: www.wattpad.com/user/Kami-Kate
Krzyk dobiegający z bocianiego gniazda sprawił, że bezruch panujący na statku, bezwładnie dryfującym z morskim prądem wreszcie został złamany. Z kątów wypełzli wycieńczeni, zrezygnowani i apatyczni załoganci. Zawiśli na bakburcie, wbijając spojrzenia w horyzont, choć z perspektywy pokładu nie mogli widzieć tego, co z góry dostrzegał obserwator.
Stężałe w napięciu twarze, przekrwione białka pustych od beznadziei oczu, spękane od pragnienia usta, a w nich krwawiące od szkorbutu dziąsła i chwiejące się zęby. Zesztywniałe języki utrudniały mowę, zamieniając ją w trudny do zrozumienia bełkot, więc nie gadali po próżnicy. Twarde, marynarskie dłonie zaciskały się kurczowo na relingu, a na nich, na napiętej skórze pokrytej siateczką zastrupiałych pęknięć, obok starych tworzyły się nowe, krwawiące ranki.
Całość dostępna: www.wattpad.com/user/Kami-Kate
Samotny jeździec zatrzymał konia na brzegu i długą chwilę obserwował rzekę. Zamarznięta, tylko środkiem rwała wąska struga, wolna od lodu. Człowiek obejrzał się za siebie, jak ktoś ścigany, kto wie, że pościg lada moment pojawi się w zasięgu wzroku. Potem ponownie skierował spojrzenie na Rzekę. Wahanie trwało tylko chwilę. Odpiął sakwy od siodła i przerzucił sobie przez ramię. Zmusił konia do zejścia na lód.
Zaniepokojone zwierzę, które z własnej woli z pewnością nigdy nie wlazłoby na niebezpiecznie cienką taflę, z nisko pochyloną głową węszyło rozdętymi chrapami. Parskało głośno, ostrzegawczo i ostrożnie stawiało rozsunięte szeroko nogi na niepewnym, śliskim podłożu. W okolicy płynącej środkiem, wąskiej strugi lód pod kopytami konia zaczął złowrogo trzeszczeć. Wtedy jeździec błyskawicznie zsunął się z siodła i lekkim krokiem pobiegł co sił, ku strużce. W pędzie odbił się od jej jednego brzegu i jakimś cudem udało mu się wylądować po drugiej stronie, nie wpadając przy tym do wody. W biegu odwrócił tylko głowę i kątem oka dostrzegł jak lód, pod porzuconym wierzchowcem, załamuje się z trzaskiem i zwierzę z rozpaczliwym kwikiem pogrąża się w lodowatej wodzie. Człowiek biegiem dopadł drugiego brzegu Rzeki i skrył się w zaroślach. W chwili, gdy znikał na przeciwległym brzegu pojawili się trzej jeźdźcy.
Całość dostępna: www.wattpad.com/user/Kami-Kate
Ciemny, skórzany płaszcz sięgał do pół łydki i dokładnie skrywał atrybuty rasy Morra, ale sam wzrost i masywna sylwetka obcego nie pozostawiały przechodniom wątpliwości, co do tego kim jest mijany osobnik. A gdyby jeszcze ktoś miał wątpliwości wystarczył rzut oka na jego charakterystyczną twarz, z lekko wystającymi kośćmi policzkowymi i odrobinę skośnymi, wąskimi oczyma. Półdługie, czarne włosy ściągnięto w kucyk z tyłu głowy, uczesanie także charakterystyczne dla yennich.
Mężczyzna wyprostował się, dumnie górując nas większością przechodniów. Wśród swoich nie wyróżniał się niczym szczególnym, za to w ludzkiej populacji niewielu osobników dorównywało mu wzrostem. Z lekko drwiącym uśmieszkiem, skrzywił charakterystyczne, wąskie usta. Nie słyszał, wyczuwał szeptane w duchu pogardliwe określenie, jakim ich nazywano: karaluch...
Całość dostępna: www.wattpad.com/user/Kami-Kate
Menhida – pustynia, jest domem, schronieniem. Przetrwaniem i życiem. Nieprawda, że jest jałowa i martwa. Tak mówią tylko ci, którzy nic o niej nie wiedzą i boją się jej. Menhida jest Matką i my jej dzieci, żyjemy skryci w niedostępnych oazach-koloniach, jak w łonie matki właśnie.
Moim żywiołem była Woda. Moją mocą i siłą, i ja byłam Wodą. Nie lękałam się pustyni, wszak Matka nie krzywdzi swych dzieci. Lękałam się ludzi, bo oni byli niebezpieczni, okrutni. Nienawidzili nas, radość i rozkosz znajdując w zadawaniu bólu. I my byliśmy ludźmi. Wybranymi – Siginami, wszakże tamci mówili o nas Divari – Przeklęci.
Całość dostępna: www.wattpad.com/user/Kami-Kate
Od zawsze moim pragnieniem było posiadać psa. I od zawsze ów wymarzony pies był psem przez wielkie „P” o gabarytach, które budziłyby zawistną zazdrość u posiadaczy ratlerków, pekińczyków i tego rodzaju psopodobnych maskotek. Mój pies winien budzić wśród przechodniów najlepiej nabożny lęk, a przynajmniej szacunek. Zatem, pod uwagę brane były dogi, owczarki kaukaskie tudzież inne mastify. Im bydlęta większe, tym większą aprobatą byłam skłonna darzyć ewentualność posiadania któregoś. Choć w ostateczności zaakceptowałabym pospolitego wilczura, a nawet boksera.
Stało się tak, iż realizacja owego marzenia, dotyczącego posiadania potwora, o mrożącym krew w żyłach wyglądzie, była możliwa dopiero po wyfrunięciu z rodzinnego gniazda. Wyfrunęłam zatem i zamieszkałam u babci.
Całość dostępna: www.wattpad.com/user/Kami-Kate
Z wolna ściągał rękawicę, taksując teraz wzrokiem schwytaną sztukę. Impulsy, którymi sigin mógł razić człowieka, wysyłane były przez zakończenia nerwowe w opuszkach palców. O ile nie miała dość sił, by wesprzeć się żywiołem, ze związanymi na plecach rękami nie stanowiła dla nich zagrożenia. Zważywszy, że ta schwytana nie była zdolna utrzymać się na nogach, było mało prawdopodobne, by zdołała odwołać się do żywiołu.
Perta oderwał lewy rękaw jej koszuli. Znamię, które normalnie oplatało ramię i sięgało obojczyka, teraz kończyło się poniżej łokcia. Mimo to kupiec cmoknął i skrzywił się niezadowolony. Zacisnął żelazny uchwyt na gardle sigina, uniemożliwiając oddychanie i z obojętnym wyrazem twarzy obserwował, jak znikają kolejne segmenty znamienia. Rozluźnił chwyt dopiero, gdy zostało ich nie więcej niż pięć.
Upadła na ziemię i krztusząc się, łapała spazmatycznie powietrze.
Całość dostępna: www.wattpad.com/user/Kami-Kate
Całość dostępna: www.wattpad.com/user/Kami-Kate