Green Green - 04.avi
-
Anime Spring 2014 -
Anime Winter 2014 -
Bakemonogatari -
Bakuretsu Tenshi -
Battle Angel -
Black Bullet -
Bokura wa Minna Kawaisou -
Brynhildr in the Darkness -
Chuunibyou demo Koi ga Shitai! Ren -
Date A Live S2 -
D-Frag! -
Doujinshi -
Fairy Tail 2014 -
Gall Force OVA's -
Geneshaft -
Gungrave -
Gunparade March -
Highschool of the Dead -
Hitsugi no Chaika -
Kanojo ga Flag o Oraretara -
Knights of Sidonia -
Magical Warfare -
Mahouka -
Mekakucity Actors -
Miami Guns -
Mikakunin de Shinkoukei -
Mitsudomoe Zouryouchuu -
NieA 7 -
Nisekoi -
No Game No Life -
Noragami -
No-Rin -
One Week Friends -
Princess Princess -
Pupa -
Ryuugajou Nanana no Maizoukin -
Sakura Trick -
Seikoku no Dragonar -
Sekai Seifuku - Bouryaku no Zvezda -
Serial Experiments Lain -
Shiguru -
Sousei no Aquarion -
Space Dandy -
Tekkaman Blade -
Tekkaman Blade II -
The Pilot's Love Song -
Tonari no Seki-kun -
Trinity Blood -
Witch Craft Works -
Wizard Barristers - Benmashi Cecil
Green Green OVA 2002
Powstałe w 2002 roku OAV „Green Green” to dodatek do erogame, co w sumie powinno tłumaczyć, z jakiego rodzaju anime mamy do czynienia. Biorąc jednak pod uwagę hentajowy charakter gry, trudno nadziwić się temu, że OAV jest zaskakująco lekkie – nie ma tutaj żadnych „scen”, a dawka fanserwisu jest nawet niewielka (zwłaszcza w porównaniu z późniejszym serialem telewizyjnym).
Fabuła jest prosta: dwie szkoły – żeńska, położona w mieście i męska na wsi – chcą połączyć się w placówkę koedukacyjną. Aby sprawdzić, jakie będą tego efekty, na próbę do dziewcząt wysyła się grupę chłopców – mają oni razem spędzić trochę czasu. Pech chce, że wśród chłopców znalazło się między innymi trio zboczeńców, chcących za wszelką cenę popodglądać szkolne rówieśniczki. Są nimi: Ijuin Tadatomo (znany też jako Bacchi-gū), Tenjin Taizō i Hikaru Ichibanboshi. Trzyma z nimi Yūsuke Takazaki – można powiedzieć, że jest on reprezentantem tej paczki, jako jedyny jej członek jest normalny (czyt. nie spędza każdej wolnej chwili na podglądaniu itd.). Pod koniec pobytu chłopaków w żeńskiej placówce dochodzi do nieprzyjemnego incydentu: ktoś ukradł damską bieliznę, a podejrzenie pada oczywiście na bandę zboczeńców, która to była co prawda w pobliżu miejsca zbrodni, ale nie posunęła się do tak ohydnego zbrodniczego czynu. Aby oczyścić swoje dobre imię, nasi bohaterowie postanawiają odnaleźć prawdziwego złodzieja.
Zdradziłem już prawie całą fabułę tego jednoodcinkowego OAV, więcej już powiedzieć nie mogę, bo wypaplam miałkie zakończenie. Po dodatku do hentajowej gierki nie można było się spodziewać niczego specjalnego, tak więc nie będę już więcej psioczył na fabułę.
Ponarzekam natomiast na wykonanie, które pozostawia co nieco do życzenia. Najbardziej raziły animacje, a zwłaszcza wtedy, gdy postaci się przemieszczały – wyglądało to, jakby jechały na taśmociągu. Może był to efekt zamierzony? Jakoś nie chcę mi się w to wierzyć, ale pozostawiam to twórcom i ich wizji. Oprócz animacji nie sprawdziły się też tła – skromne i proste, nijakie. To samo mogę powiedzieć o muzyce.
OAV trwa około trzydziestu minut, a przedstawiono nam co najmniej kilkunastu bohaterów. Takie nagromadzenie postaci powoduje, że w pewnym momencie robi się z tego sieczka. O jakimś przyzwoitym przedstawieniu bohaterów nie ma tutaj mowy.
Jedyne, co mogę zaliczyć na plus, to odrobina humoru. Jestem fanem Monty’ego Pythona, lubię inteligentny dowcip, ale mam też swoją wadę – śmieszy mnie tzw. humor klozetowy, toteż oglądając „Green Green” miałem okazję parę razy się uśmiechnąć (uśmiechnąć, nie zaśmiać – jest różnica!). Niestety, kilkakrotnie powtórzony blady uśmiech nie wystarcza.
Miałkie anime promujące pornogierkę z kiepską fabułą (a właściwie to bułą w jej miejsce, dokładniej – chałą), nienajlepszym wykonaniem i ogólnym zamętem wprowadzonym przez natłok bohaterów. Raczej nie polecam, jeżeli koniecznie chcesz obejrzeć „Green Green”, odsyłam raczej do serii telewizyjnej – jest lepsza od OAV, ale proszę nie oczekiwać niczego spektakularnego.
Green Green
Poprawiona wersja powstałego rok wcześniej OAV. Zmieniło się studio, co zaowocowało poprawieniem animacji i teł. Lepsza jest także fabuła i przedstawienie postaci. Produkcja dość pokaźnie zmieniona względem OAV, ale nadal możemy uznać ją za opowieść alternatywną.
Dwie szkoły, męska Kanenone i żeńska Hanaoka, chcą połączyć się w placówkę koedukacyjną. Trudno jest przewidzieć skutki pochopnie podjętej decyzji, dlatego do Kanenone przyjeżdża autobus pełen dziewcząt. Zostaną tu przez miesiąc, ucząc się i spędzając czas z chłopcami. Jeżeli efekt próby będzie miarodajny, koedukacyjna placówka jest pewna. Gdy autobus zajeżdża pod szkołę, Yūsuke Takazaki zostaje „wydelegowany” jako przedstawiciel chłopaków. Nagle pojawia się dziewczyna, która wyskakuje z autobusu i wiesza się Yūsukemu na szyi. Wygląda na to, że dziewczyna zna Yūsukego, czego nie można powiedzieć o chłopaku.
Tymczasem zapowiada się ciężki miesiąc: dziewczyny pochodzą z miasta, dlatego nie uśmiecha się im spędzenie miesiąca na zadupiu bez komputera, klimatyzacji czy pralek. Brak zasięgu sprawia, że telefony także stają się niezdatne do użytku. Dodatkowo wszystko to uprzykrza obecność Ijuina Tadatomo (Bacchi-gū), Tenjina Taizō i Hikaru Ichibanboshiego, zboczonych przyjaciół Yūsukego, którzy nie przepuszczą żadnej okazji, aby podglądać i macać dziewczyny. Yūsuke, panujący nad hormonami, ma inny problem – Midori, która wyskoczyła z autobusu, nie ma zamiaru się od niego odczepić. Kim jest, skąd pochodzi, dlaczego tak bardzo zależy jej na Yūsukem?
Problem Yūsukego z Midori i wątek ze zboczeńcami to jednak nie wszystko – ponieważ wśród obu płci rodzą się jeszcze nowe miłości, konflikty, sympatie i antypatie... Wszystko to daje materiał na zapełnienie dwunastu odcinków.
Fabuła jest o niebo lepsza niż ta w OAV, chociaż i tak nie jest to coś bardzo porywającego. Nie podobał mi się przede wszystkim nadprzyrodzony wątek – nie można było wymyślić czegoś normalnego? Jeżeli obetnie się ów wątek, wychodzi z tego typowa proza życia: trudne relacje pomiędzy przedstawicielami dwu płci, ich próby przypodobania się sobie itd. Pod uwagę należy wziąć to, że od jakiegoś czasu przebywali wyłącznie wśród przedstawicieli swojej płci, dlatego teraz trochę trudniej jest nawiązywać poprawne relacje.
Nie spodobało mi się zakończenie, a dokładniej niedokończony pewien ważny wątek: Yūsuke i pewna dziewczyna (aby nie spojlerować, nie powiem, kto). Relacje pomiędzy nimi zostały dość wyraźnie zaznaczone i wydawać by się mogło, że zostaną parą, ale nie zostało to wyjaśnione. Zainteresowani tym muszą sięgnąć do kolejnego kiepskiego OAV („Green Green: Erolutions”), w którym to ów wątek zostaje wyjaśniony.
Tym, co od razu rzuca się w oczy, to poprawione animacje i tła. Teraz wszystko wygląda naprawdę przyzwoicie i cieszy oko. Nie jest to co prawda szczyt możliwości, ale w porównaniu z pierwszym OAV jest różnica jak stąd do Otwocka. Spodobały mi się także projekty postaci, chociaż czasami naprawdę przesadzono z wielkością piersi niektórych dziewcząt.
Lepsza jest też muzyka. Nie robi może jakiegoś superwrażenia, ale nie razi podczas oglądania, a rockowe opening i ending są naprawdę miłe dla ucha (haha, oczywiście wtedy, gdy – tak jak ja – lubi się taką muzykę).
Dużo uwagi poświęcono bohaterom. W półgodzinnym OAV było ich sporo, ale żaden nie został przyzwoicie przedstawiony. Tutaj też jest ich sporo, ale najważniejszym postaciom poświęcono odpowiednio dużo czasu. Obserwujemy ich zmagania w nowym środowisku, zachodzące w nich przemiany, poznajemy osobowość. Mamy tutaj też „oryginałów”, jak np. Bacchiego-gū mającego chętkę na wychowawczynię Chigusę czy fetyszystę Tenjina Taizō, któremu orgazmiczną przyjemność sprawia patrzenie ma młodszą od niego Sanae i wsuwanie przy tym ryżu. Jeśli lubisz filmy typu „American Pie” i nie masz nic przeciwko klozetowemu humorowi, to trio powinno przypaść Ci do gustu – ich metody na podryw i podglądanie są dość niekonwencjonalne i zabawne.
Nie zabrało też poważnych bohaterów, jak Yūsuke i Midori, którzy muszą uporządkować pewne sprawy, chorowitą i spokojną Sanae, czy Futabę – najbardziej narzekającą na chłopaków, jednak jako pierwsza dostrzegająca w Yūsukem pozytywne cechy.
Ta seria to fanserwis przez duże F – twórcy nie przepuszczą absolutnie żadnej okazji, żeby pokazać dziewczęcą bieliznę czy monstrualne piersi kilkunastolatek. Fanserwis wprost wylewa się z tej produkcji, atakując widza na każdym kroku. Fanserwis to jednak jeszcze nic w porównaniu z innymi rzeczami, które – moim zdaniem – przekraczają już granice tzw. dobrego smaku. Sceny i wzmianki o masturbacji Bacchiego-gū i reszty erotomanów są moim zdaniem niepotrzebne, ale naprawdę niesmaczne były sceny, w których niedźwiedź traktuje chłopaków jako swoją partnerkę seksualną (swoją drogą: jakby nie patrzeć, mają oni już swój „pierwszy raz” za sobą, chociaż to ich penetrowano) albo trzy małpy (alter ego tria w świecie fauny i flory, a jakże!) zdejmujące dziewczynie majtki i wsadzają głowę „tam, gdzie nie trzeba”.
Gdy porównam serial z OAV, mogę uznać go za całkiem udany. Patrząc jednak obiektywnie, należy stwierdzić, że jest to anime dla wybranych. Chociaż warstwa fabularna nadal nie grzeszy pomysłowością, a niektóre sceny przekraczają granice dobrego smaku, uważam „Green Green” za udaną serię. Oglądało się ją nawet miło, miałem też okazję ryknąć od czasu do czasu gromkim śmiechem. Nie jest to anime najwyższych lotów, ale zdecydowanie zasługuje na ocenę, którą otrzymało.
Recenzje skopiowano z serwisu Azumine.net