Genshiken 08.mkv
-
Anime Spring 2014 -
Anime Winter 2014 -
Bakemonogatari -
Bakuretsu Tenshi -
Battle Angel -
Black Bullet -
Bokura wa Minna Kawaisou -
Brynhildr in the Darkness -
Chuunibyou demo Koi ga Shitai! Ren -
Date A Live S2 -
D-Frag! -
Doujinshi -
Fairy Tail 2014 -
Gall Force OVA's -
Geneshaft -
Gungrave -
Gunparade March -
Highschool of the Dead -
Hitsugi no Chaika -
Kanojo ga Flag o Oraretara -
Knights of Sidonia -
Magical Warfare -
Mahouka -
Mekakucity Actors -
Miami Guns -
Mikakunin de Shinkoukei -
Mitsudomoe Zouryouchuu -
NieA 7 -
Nisekoi -
No Game No Life -
Noragami -
No-Rin -
One Week Friends -
Princess Princess -
Pupa -
Ryuugajou Nanana no Maizoukin -
Sakura Trick -
Seikoku no Dragonar -
Sekai Seifuku - Bouryaku no Zvezda -
Serial Experiments Lain -
Shiguru -
Sousei no Aquarion -
Space Dandy -
Tekkaman Blade -
Tekkaman Blade II -
The Pilot's Love Song -
Tonari no Seki-kun -
Trinity Blood -
Witch Craft Works -
Wizard Barristers - Benmashi Cecil
Poznając japońską pop kulturę nie sposób nie natknąć się na określenie „otaku”. Zaawansowani fani mangi i anime wiedzą co ono znaczy, niektórzy mogą się nawet z nim identyfikować, jednak chyba nigdzie poza Krajem Kwitnącej Wiśni nie znajdziemy prawdziwych otaku. Szczególnie, że w Japonii łatwiej stać się hobbystą ekstremalnym, ponieważ istnieje tam ogromny rynek wyłącznie dla nich przeznaczony. Tak naprawdę termin otaku nie odnosi się tylko do miłośników mangi i anime. W pojęciu ogólnym otaku to ktoś, kto poświęca się swemu hobby ponad przyzwoite granice, i to nie tylko w kwestiach czasu, czy pieniędzy (których może zabraknąć na najważniejsze potrzeby życiowe, ale nigdy na przedmiot zainteresowania), ale w kwestii aktywnego brania udziału w czynnościach nie do końca zrozumiałych dla ludzi z zewnątrz. Do tego typu aktywności zaliczyć musimy cosplay (przebieranie się za postacie z anime), który prawdopodobnie jest chrztem ostatecznym na prawdziwego otaku.
Przypadki ekstremalnych hobbystów można znaleźć na całym świecie. Niektóre rodzaje „otakizmu” tak wrosły w nasz styl życia, że nawet ich nie zauważamy, bo czym od animowych otaku różnią się kobiety, które wiecznie chodzą po sklepach i kupują coraz to nowe modne ciuchy, mimo iż ich garderoby pękają w szwach? Ekstremalna wersja takiej „hobbystki” to zapewne pani z silikonem tu i ówdzie...
Przyglądając się bliżej polskiemu podwórku możemy zaobserwować młodych fanów gry Counter Strike, którzy tworzą klany, grają mecze z innymi tego typu grupami i poświęcają przeraźliwe ilości czasu na doskonalenie formy, odsuwając na plan dalszy naukę i zapewne wiele innych rzeczy. Istnieją także zbieracze muzyki, którzy swe kolekcje powiększają w tempie uniemożliwiającym im dokładne zapoznanie się ze wszystkim, co kupują. A zbierają nie tylko oficjalne wydawnictwa. O wiele cenniejsze są tzw. bootlegi, czyli nagrania amatorskie (często wykonane we własnym zakresie) lub profesjonalne występów ulubionych artystów, które wydane oficjalnie nigdy nie zostaną. Przyznaję się bez bicia, sam kolekcjonowałem takie rzeczy... Dopóki nie zainteresowałem się anime, rzecz jasna...
Wróćmy jednak do Japonii. Tam „otaku” jest określeniem o wydźwięku bardzo negatywnym. Niektórzy uważają ich za stworzenia niższego rzędu, które marnują życie na coś zupełnie nieistotnego. Inni patrzą na otaku, jak na ludzi zakompleksionych i zagubionych, którzy wolą odciąć się od realnego świata i pozostać w towarzystwie swych animowanych idoli, niż wyjść na zewnątrz i znosić trudy życia w towarzystwie mniej doskonałych ludzi. I nie mówimy to o dzieciach, tylko o ludziach całkiem dorosłych... Nawet w naszym kraju zwyczajny fan anime, jeśli ma ponad dwadzieścia lat, postrzegany jest jako zdziecinniały dziwak. Takie stereotypy są oczywiście krzywdzące, ponieważ większość otaku to ludzie całkowicie normalni, często wykształceni i inteligentni, którzy po prostu świetnie czują się w swoim towarzystwie i niczym nie ustępują fanom z innych dziedzin.
No, ale zakończmy już te rozważania, prawda zapewne leży pewnie gdzieś po środku, o czym spróbują przekonać nas twórcy „Genshikena”, o ile sięgniemy po tę dwunastoodcinkową serię, pokazującą życie otaku od podszewki.
„Genshiken” to nazwa klubu przy pewnej japońskiej uczelni. Rozwinięcie tej nazwy to „GENdai SHIkaku bunka KENkyuukai” – „Stowarzyszenie do badań nad nowoczesną kulturą wizualną”. W rzeczywistości oznacza to, ni mniej, ni więcej tylko klub zrzeszający otaku mangi, anime oraz gier komputerowych, bo trzeba wiedzieć, że rynki gier i anime świetnie się w Japonii od wielu lat uzupełniają. Nasi klubowicze czytają mangi, oglądają anime, grają na konsolach i oczywiście prowadzą dyskusje na temat najnowszych produkcji. Uczestniczą także w konwentach, z których przywożą tony doujinshi (amatorska manga, często o erotycznej zawartości). Sami niczego nie tworzą, w corocznych festiwalach kulturalnych uniwersytetu uczestniczą, ale od lat prezentują na nim te same teksty w nowej oprawie. Nie wydają fanzinu, nie rysują doujinshi, są więc grupą o niewielkich ambicjach. Właściwie lata świetności klub ma już za sobą. Załoga się wykruszyła, niektórzy odeszli do innych klubów, jednak ci którzy pozostali wcale nie narzekają i nadal oddają się swojemu hobby w towarzystwie kolegów. Szara egzystencja klubu skończy się jednak z chwilą rozpoczęcia nowego semestru, kiedy w jego szeregi wcielona zostanie tzw. świeża krew.
Kanji Sasahara, nieśmiały student pierwszego roku, który do tej pory był jedynie fanem mangi i anime, postanowił zostać otaku z krwi i kości. Jest chyba najrozsądniejszy z całej grupy i swoje zainteresowanie potrafi trzymać w ryzach, przynajmniej na początku... Kolejnym nowym członkiem zostaje Makoto Kohsaka, który właściwie otaku stał się jakiś czas temu i jego przystąpienie do Genshiken było tylko czystą formalnością. Poza regularną aktywnością na polu mangi i anime, Kohsaka opanował do perfekcji posługiwanie się padem i pokonanie go w dowolnej grze jest dużym wyzwaniem. Jako przystojny młodzieniec o bardzo miłym usposobieniu, za którym mogłaby szaleć niejedna dziewczyna, wybrał drogę otaku, co dziwi innych klubowiczów i nie tylko ich. Razem z Kohsaką do klubu przywędrowała jego dziewczyna – Saki Kasukabe, która co prawda otaku nie znosi, jednak czego się nie robi dla sympatii z dzieciństwa... Ku rozpaczy pozostałych otaku staje się niepisanym członkiem klubu, mając nadzieje, że wyleczy swojego chłopaka z tej „choroby”... To osoba o dość trudnym charakterze, jest wybuchowa, nie brakuje jej pewności siebie. Nie posiada zbyt wiele cierpliwości, a jej cięty język zdruzgotałby psychikę niejednego otaku, że nie wspomnę o obrażeniach fizycznych spowodowanych pięścią odziedziczoną po Naru Narusegawie... Członkowie wielu zbiorowisk otaku chcieliby mieć w szeregach kogoś takiego, szczególnie kiedy jest całkiem niebrzydki – jednym słowem idealny materiał do cosplay’u – jednak panowie z Genshiken za samą propozycję zostaliby zjedzeni żywcem. Drażnienie tego lwa byłoby czystą i nieskażoną rozsądkiem głupotą. Niestety, jak to bywa w życiu, lew nawet niedrażniony potrafi stać się przyczyną nieszczęść i katastrof, ale czasami posiadanie takiego „sojusznika” może być bardzo przydatne.
Jeśli mowa o świeżej krwi, nie można pominąć Kanako Ohno, która powróciwszy z Ameryki, przystępuje do klubu w roli modelki cosplay. Do tej roli świetnie przygotowana, posiada długie piękne włosy i jeszcze jeden atrybut konieczny do poprawnego odgrywania postaci z anime. Ten nabytek ucieszy szczególnie fotografa klubu, Soichiro Tanakę, który poza aparatem fotograficznym, świetnie posługuje się maszyną do szycia, oczywiście w celu przygotowania strojów do cosplay’u. Innymi starymi bywalcami klubu są: Harunobu Maradame, kupujący ogromne ilości doujinshi bez względu na cenę; Mitsunori Kugayama, jąkający się grubas; oraz niezwykle tajemniczy, bezimienny szef klubu.
„Genshiken” to świetna komedia poświęcona otaku. Poznajemy ich zwyczaje, przyzwyczajenia, przywary. Twórcy śmieją się nie tylko z nich. W równym stopniu dostaje się tym, którzy o otaku mają bardzo negatywną opinię. To dobrze, że autorom udało się nie stanąć po żadnej ze stron i pokazać zjawisko w krzywym zwierciadle, udowadniając, że każdy ma jakieś wady niezależnie od tego, czy jest ekstremalnym hobbystą czy też „poprawnym” członkiem społeczeństwa. Na pewno poprawiają wizerunek otaku i obalają niektóre teorie na ich temat, ale nie jest to żadna propaganda. Wszystko podane zostało w formie przyzwoitych żartów, a trzeba przyznać, że twórcom „Genshikena” pomysłów i dobrego humoru nie brakuje do samego końca. W całej serii trafiły się najwyżej dwa mniej ciekawe odcinki, ale pozostałe nadrabiają tę stratę z nawiązką.
Podobnie jak w „Martian Successor Nadesico”, również tutaj twórcy wymyślili sobie zupełnie nowe anime do wykorzystania w serialu. Nazwali je „Kujibiki Unbalance” i przez całą serię możemy obserwować jego fragmenty. Jeśli ktoś chciałby poznać bliżej bohaterów tego serialu, to może sięgnąć po trzyodcinkową serię OAV, pokazującą fragment historii stworzonej na potrzeby recenzowanego serialu.
Warto także zwrócić uwagę na grę seiyuu, którzy perfekcyjnie zostali dobrani do odgrywanych ról. Poza niezrównaną w tego typu serialach Satsuki Yukino, która dodała charakteru Kasukabe-san, moją uwagę przykuła Ayako Kawasumi grająca postać Kanako Ohno. Współgrając z oryginalnym projektem postaci, stworzyła naprawdę uroczą bohaterkę.
Kończąc ten przydługi tekst należy powiedzieć, że „Genshikena” warto obejrzeć nie tylko ze względu na dobry humor. Jest to świetna okazja do poznania naszych japońskich kolegów i uświadomienia nam, polskim fanom, że czasami niewiele się od nich różnimy. Twórcy serialu dodają nam też trochę odwagi, po jego obejrzeniu fan anime czuje się pewniej, przestaje czuć się jak odszczepieniec i między wierszami odczytuje przesłanie, mówiące, że najważniejsze jest bycie sobą...
Recenzja skopiowana z serwisu Azumine.net