Download: tajemnicze_ognie_2.jpg
Historia paranormalnych pożarów
Nieznanego pochodzenia ognie były przyczyną wielu cierpień i fizycznego bólu. Winą za te podpalenia zazwyczaj obardza się młodocianych przestępców, nieszczęśliwych miłośników przyrody i sporadycznych podpalaczy. Odkąd ogień zaciera własne ślady, policja w takich przypadkach rzadko może kogokolwiek aresztować.
Dziwne ognie są jednym z tematów dyskusji hiszpańskiego ufologa Salvadora Freixedo w jego przełomowej pracy "Defendámonos de los dioses" (Uważani za bogów), w której opisuje szeroko rozpowszechnioną wiarę wśród chłopów w północno-zachodniej Hiszpanii, wedle której niegodziwe żywioły lub wróżki zwane meigas są odpowiedzialneza nagłe pożary w najmniej spodziewanych miejscach, nawet przy mokrych warunkach pogodowych, które występują w tej części Półwyspu Iberyjskiego.
Freixedo idzie dalej, sugerując istnienie pewnego rodzaju istot żywiących się energią powstającą podczas spalania. Wiedza na temat tych ogniowych żywiołów - które otrzymały nazwy - i ich zachcianek mogły skłonić starożytnych do błagania poprzez ogromne płonące ofiary (zarówno ze zwierząt, jak i roślin), o których czytamy w starożytnych tekstach religijnych. Niektórzy uważają, że tajemnicza śmierć brytyjskiego astrologa Petera Veseya (przypadek samozapłonu) była spowodowana jego zabawami ze średniowieczną wiedzą okultystyczną, która pozwalała osiągnąć kontakt z nieprzewidywalnymi żywiołami.
Hiszpania w płomieniach
Nikt nigdy nie będzie pewny, czy "nieprzewidywalne żywioły" grasowały w hiszpańskim mieście Purchena 16 lipca 1945 roku.
Tą senną społeczność, znajdująca się w sercu hiszpańskiej pustyni Almer, lepiej znana jako sceneria filmowa (westerny i "Conan barbarzyńca"), nawiedzona została przez niesprowokowane pożary, których natury do dziś nie udało się wyjaśnić. Nocą 16 lipca jedenastoletnia Maria Martinez zorientowała się, że czuje dym. Jej koszula nocna stała w płomieniach, które spowodowały poważne poparzenia jej twarzy i skóry głowy. Nie było żadnych ewidentnych źródeł ognia, zaś elektryczność była wówczas w tej części półwyspu nieosiągalna i nocą nie prowadzono żadnych robót kuchennych.
W ciągu następnego tygodnia ojciec Marii, Jose Martinez, właściciel gospodarstwa znanego jako Cortijo Las Paredes, był świadkiem tajemniczych pożarów różnych przedmiotów znajdujących się w domu. Płomienie ogarnęły metalowe przedmioty i inne trudnopalące się materiały, mimo wysiłków mieszkańców gospodarstwa, którzy biegali z wiadrami nad pobliską rzekę Almanzera, woda wydawała się nie robić na ogniu żadnego wrażenia.
Wkrótce inne gospodarstwo, Cortijo el Cerrajero, poinformowało o dziwnym zjawisku, gdzie ogień obejmował nie tylko metalowe przedmioty, również zwierzęta gospodarskie zaczęły się nagle zapalać.
Nie nastały jeszcze lata pięćdziesiąte, a już reszta świata wiedziała o wydarzeniach mających miejsce w tym odizolowanym rejonie. Gazety zaczęły publikować opisy tajemniczych ogni pojawiających się latem w górskim mieście Laroya. Tak jak w wypadku ognistych manifestacji w Purchena, płomienie w Laroya paliły pościel, pokarm dla żywego inwentarza, siano, a nawet znajdujące się na ludziach ubrania. Specjaliści mamrotali coś o niezw