ORĘDZIE_1.jpg
Film zaczynają dwa prologi. Pierwszy to krótka wypowiedź Lesława Wojno, legendarnego żołnierza wyklętego.
Bohaterem jest jednak nie tylko on, ale i okryty bardzo złą sławą budynek przy ul. 1 Maja, gdzie mieści się dziś komenda policji. Wojno wprowadza widza w podziemia i opowiada, że właśnie tu w czasie wojny katowany był przez gestapo jego ojciec AK-owiec. Po wojnie trafił tam sam - jako ofiara NKWD. I był tam, na krótko, już w czasie stanu wojennego - w komendzie wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej.
Drugi prolog to "Kronika protestów" - złożona z archiwalnych zdjęć i materiałów Polskiej Kroniki Filmowej historia Polaków po II wojnie światowej. Przerażający obraz fałszywych procesów i represji w czasach stalinowskich, gomułkowska odwilż i znów narastający zamordyzm, wiece, protesty, strzelanie do ludzi, rodząca się opozycja i znów represje, upokarzanie prymasa Wyszyńskiego... aż do słynnego przemówienia gen. Jaruzelskiego 13 grudnia 1981 r.
Ta "pigułka" daje niesamowity, wstrząsający, choć nie bardzo prawdziwy obraz życia w PRL. Aż chce się obejrzeć, zaraz, natychmiast, jakąś komedię Barei - jako antidotum na ten ponury zlepek rzeczy prawdziwych przecież, ale niejedynych w tamtych latach. Żeby zrozumieć, jak się naprawdę żyło - przecież także kolorowo, ironicznie, prawie normalnie. Choć z zastrzeżeniem, że "prawie" czyni wielką różnicę...
Dopiero teraz, po tych dwóch prologach, zaczyna się film o stanie wojennym w Płocku. Został pomyślany jako swoista wizja lokalna.
Dawni działacze "Solidarności" wracają w te same miejsca, w których byli wówczas. Do komendy przy 1 Maja. Do swoich zakładów pracy - Mazowieckich Zakładów Rafineryjnych i Petrochemicznych, Fabryki Maszyn Żniwnych, Stoczni Rzecznej, Ośrodka Badawczo-Rozwojowego. Są w kościołach, które dawały oparcie i pomoc. Opowiadają. Jedni drobiazgowo: gdzie wtedy stali, z której strony wdarli się ZOMO-wcy, skąd nadjechały czołgi. Odtwarzają wydarzenia minuta po minucie, aż widz nie może za tym nadążyć. Czasem obok bohatera pojawia się jego zdjęcie sprzed 30 lat. Mówią o potwornych rzeczach, które w słuchaczach budzą odruchowy protest. Jak po aresztowaniu robili w komendzie rewizję osobistą i nago kazali przykucać, żeby sprawdzić, czy opozycjoniści czegoś nie przemycają w odbycie. O ciasnej celi zapchanej ludźmi, i beczce w rogu zwanej "bombą", takiej
aresztanckiej toalecie, którą opróżniano raz na dobę. O strasznym mrozie i soplach zwisających w celi z okna z wybitą szybą. O odebraniu zakopiańskich rękawiczek podczas transportu zimnym pociągiem do obozu internowania "żeby się k... nie powiesiła", bo rękawiczki były na sznurku. I o tym, jak ich łamano, podsuwano do podpisania lojaki. Albo po aresztowaniu zabrano dziecko do domu dziecka, choć dziewczynką chcieli się zająć przyjaciele, żeby straszyć, że córka zejdzie na złą drogę.
Kto mówi? Jakieś 30 osób, które zgodziły się wziąć udział w tym dokumencie. To, jak mówią, jest równie wstrząsające jak treść ich wypowiedzi. Właściwie bez emocji, tych negatywnych. Bez nienawiści do katów, nawet tych, którzy w "internacie" robili tzw. ścieżki zdrowia i bili do utraty tchu. Bez domagania się pomszczenia ich krzywd. Jedni spokojnie, inni z wyraźną dbałością o to, by dobrze wypaść przed kamerą, starannie dobierają słowa, dbają o poprawność. Opowiadają ironicznie o swoich sędziach, prokuratorach, którzy żądali wysokich wyroków. O tym, jak mimo reżimu dalej starali się organizować protesty, już po ogłoszeniu stanu wojennego, i jak za to płacili.
Lekarz - o ubekach, którzy chcieli go zabrać w trakcie operacji, ale ludzie w holu szpitala zrobili takie zamieszanie, że go oddzielili od "wyprowadzaczy".
Mówią o żołnierzach - że niektórzy mieli łzy w oczach, kiedy przychodzili wygarnąć kolejnych ludzi z domów, zakładów pracy. Jakub Chmielewski, Janusz Martynow, Eliza Jadczak, Andrzej Sosnowski, Konrad Łykowski, ks. Walerian Święcicki, ks. Tadeusz Łepkowski, Henryka Wolbach, Grażyna Przybylska-Wendt...
- Nie miałem wpływu na to, kto będzie bohaterem tego filmu - powiedział nam autor scenariusza i reżyser Tadeusz Bystram. Decydowali o tym producenci ze Stowarzyszenia Rodzin Katolickich i ktoś, kto tę produkcję wymyślił, ale nie chciał, by jego nazwisko umieszczać w napisach końcowych - Andrzej Drętkiewicz.
Niektórzy nie zgodzili się na udział w filmie. Np. córka Elizy Jadczak, ta, którą zabrali do domu dziecka. Dla niej to wciąż tak wielka trauma, że nie może o tym opowiadać.
Reżyser jest pod wrażeniem ogromnej kultury ludzi, z którymi miał okazję pracować. Ich spokoju, braku chęci odwetu. Wystąpili, bo przekonał ich argument, że w ten sposób zachowają prawdę. W filmie wykorzystano jedynie fragmenty wypowiedzi.
- Długo rozmawialiśmy z każdym - dodaje Bystram. - Wspomnienia płynęły i płynęły. Niestety, trzeba było dokonać wyboru, ale życie każdego z nich to temat na pełnometrażowy film.
Zastanawiam się, jak film przyjmą ludzie młodzi, na ile ten przekaz oddziała na ich wyobrażenie czasów, które są już historią i jakie wyciągną z niego lekcje.
Ale też bardzo ciekawa jestem reakcji płocczan, którzy stan wojenny pamiętają, ale wtedy nie byli działaczami, nie uczestniczyli w oporze. Ilu z nich zna prawdziwe losy tych, którzy może byli kiedyś sąsiadami?
"Stan wojenny w Płocku". Scenariusz i reżyseria Tadeusz Bystram. Zdjęcia: Bogdan Dukała, Beata Dukała, Andrzej Olszewski. Montaż Wojciech Łebkowski. Muzyka i udźwiękowienie Krzysztof Kralka. Kierownik produkcji Krzysztof Cieślik. Film powstał ze wsparciem miasta Płock.
Więcej...
http://plock.gazeta.pl/plock/1,35710,10819305,Premiera_filmu__Stan_wojenny_w_Plocku___Bohaterowie.html#ixzz1kP
JF6Qkc