Inferno - Niedokończone piekło Henriego-Georges’a Clouzota - Lektor PL.avi
-
1981 -
60 minut na godzine - Kaseta bridzowa -
60 minut na godzinę - całe programy -
Andriej Rublow [1969] - Andriej Tarkowski -
Andrzej Mleczko -
Andrzej Rosiewicz - Dobry Interes -
Bajki dla potłuczonych -
Basen - La Piscine [1969] -
Bryan Ferry -
Bulwar Zachodzącego Słońca [1950] -
Czarna suknia - Black Robe [1991] -
Diabelski wynalazek - Karel Zeman [1958] -
Dialogi na cztery nogi -
El Dorado - Carlos Saura [1988] -
Elita -
Fachowcy -
film i TV -
hipisi -
Jan Kaczmarek -
Jaś Fasola - Mr. Bean -
Jeremi Przybora -
Jonasz Kofta i Stefan Friedman -
Kabaret Potem tam i z powrotem - 1999 -
Kabareton w Krakowie -
Kuba Rozpruwacz - zestaw 5 dokumentów -
LATAJĄCY CYRK MONTY PYTHONA -
Mahabharata - 3 części [1989] (dubbing pl) -
Marcin Wolski -
Maria Czubaszek -
Mikołaj Gogol - Płaszcz (1h 30m) -
Niezupełnie Hollywood [2008] -
panienki z wiocha.pl - -
Parandowski - Mitologia -
Perły kabaretu -
piosenki -
Piotr Bałtroczyk - Histeryjki -
Pod Egidą -
prawo autorskie - info -
Przygody Sindbada Żeglarza - Leśmian -
Różne takie story - 1995 -
różności -
sezon 1 (1969-1970) -
sezon 2 (1970) -
słuchowiska radiowe -
Teatrzyk Zielone Oko -
Vendetta -
Wang Chung - Live and die in LA -
XX Kabareton w Krakowie -
XXV Kabareton w Krakowie -
Z pamiętnika młodej lekarki
Francja 2009 (L'enfer d'Henri-Georges Clouzot). Reż: Serge Bromberg, Ruxandra Medrea
PAWEŁ T. FELIS
Fascynujący dokument o fascynującym filmie, który nigdy nie powstał. I być może powstać nie mógł - Henri-Georges Clouzot wymyślił sobie "Inferno" jako swoje nonszalanckie opus magnum, film na miarę "Osiem i pół" Felliniego, ale też dzieło, które zrewolucjonizuje historię kina i unieważni dotychczasowe granice filmu.
Pozornie Clouzot miał zresztą wszystko, czego chciał - świetnych aktorów z piękną Romy Schneider na czele, monstrualnie rozbudowaną ekipę, wreszcie nieograniczony budżet, na który ochoczo zgodzili się decydenci z Columbia Pictures. Produkcja była droga, ale - jak przyznaje jeden ze współpracowników Clouzota - nie dlatego, że film miał mieć hollywoodzki rozmach, ale dlatego, że plan filmu (a raczej kilka planów) funkcjonował jako swoiste laboratorium. Amerykanie dali pieniądze z ciekawości, co też z tego eksperymentu wyjdzie - eksperymentu, który polegał na wielotygodniowych próbach i milionach ujęć, nieustannych badaniach możliwości kamery, zabawach taśmą, kolorem, fakturą i dźwiękiem (rozpisywanym na zasadzie kompozytorskich partytur).
Fabularnie film miał rozgrywać się w dwóch planach. W części realistycznej (i czarno-białej) był opowieścią o młodej mężatce Odette (Schneider) i jej obsesyjnie, chorobliwie zazdrosnym mężu Marcelu (w tej roli Serge Reggiani) - fragmenty kolorowe stanowiły z kolei rozszalałe wizualnie obrazy erotycznych fantazji i lęków Marcela. Nigdy nie udało się tych dwóch planów połączyć, aktorzy nigdy nie nagrali do filmu dialogów - po wielu tygodniach zdjęć Serge Reggiani uciekł z planu ("nie mam zamiaru być dłużej obrażany przez tego schizofrenicznego maniaka!"), a sam reżyser niedługo później dostał zawału i przerwał zdjęcia. Dlaczego więc "Niedokończone piekło" tak fascynuje?
Po pierwsze, dlatego że w zmontowanych na potrzeby dokumentu odnalezionych po latach fragmentach widać sporo rozwiązań efekciarskich (jak zbliżenia i oddalenia kamery symulujące seksualne ruchy), ale też mnóstwo momentów genialnych - kto wie, czy Romy Schneider była w jakimkolwiek filmie piękniejsza, bardziej magnetyczna i tajemnicza. Po drugie, dokument Serge'a Bromberga i Ruxandry Medrei stawia kapitalne pytania o sztukę filmową i reżyserię, o granice między geniuszem i szaleństwem, a jednocześnie o to, czy można - jak chciał francuski twórca - "zaplanować" arcydzieło.
Clouzot - uznawany za reżysera tyrana, traktujący aktora jak medium, przez które chce wyrazić swoje najbardziej nieprawdopodobne pomysły i wizje - staje się na naszych oczach zakładnikiem kina i swojej wielkości, pogubionym mistrzem, który nie wie, dokąd zmierza, a jednocześnie, jak przyznawał w jednym z wywiadów, wie, że musi po prostu iść: "Gdy pojawia się ściana, wiem, że muszę ją pokonać". Jest jednocześnie hipnotycznym demiurgiem, nonszalanckim eksperymentatorem, którego w pewnym momencie przestaje interesować efekt (czyli film), jakby najważniejszy był sam proces tworzenia - tworzenia bez końca, ciągle na nowo, na zasadzie przekraczania kolejnych granic.
Nie wiem, czy kiedykolwiek znajdzie się reżyser, który porozrzucane, chaotyczne materiały do "Inferno" zmontuje, ułoży po swojemu, zatrzyma w zamkniętej formie. I nie wiem, czy takie domknięcie jest w ogóle potrzebne - "Inferno", właśnie dlatego, że nieskończone, pozostaje filmowym mitem dzieła genialnego, idealnego, czyli niemożliwego. Dzięki dokumentowi Bromberga i Medrei ten mit okazuje się ciągle żywy.