-
1278 -
37 -
456 -
80
1937 plików
16,17 GB
mateusz.pl/czytania/2015/20150731.htm
mateusz.pl/czytania/2015/20150801.htm
mateusz.pl/czytania/2016/20160121.htm
mateusz.pl/czytania/2016/20160201.htm
mateusz.pl/czytania/2016/20160215.htm
~~~
NAJDOSKONALSZA DROGA
Św. Paweł wyliczając dary charyzmatyczne, jakich Bóg udzielił wiernym w Koryncie, kończy: „Starajcie się o większe dary: a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą” (1 Kor 12, 31), i zaraz rozwija swój słynny hymn o miłości, wynosząc ją ponad wszystkie charyzmaty i cnoty. „Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący... Tak wiec trwają wiara, nadzieja, miłość... z nich zaś największa jest miłość” (tamże 13, 1. 13). Dlaczego? Najtrafniejszą odpowiedź dał św. Jan: „każdy, kto miłuje, narodził się z Boga” (1 J 4, 7); a kto miłuje, przechodzi ze śmierci do życia (tamże 3, 14). Tylko miłość czyni ludzi dziećmi Bożymi, przeprowadza ze śmierci grzechu do życia w łasce. Gdzie nie ma miłości, tam nie ma łaski, nie ma życia: „Kto nie miłuje, trwa w śmierci” (tamże), i przeciwnie, kto miłuje, „trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim” (tamże 4, 16).
Wiara i nadzieja, i wszystkie charyzmaty nie wystarczają, by uzdolnić do przejścia ze śmierci do życia. Wszystkie te wartości może posiadać także ten, kto jeszcze nie otrzymał łaski uświęcającej lub już ją utracił; jedynie miłości nie można posiąść bez łaski. Miłość bowiem nie może współistnieć ze śmiercią grzechu; jest nieodłączna od łaski, jakby spojona z nią. Nie może być inaczej, ponieważ łaska czyni człowieka uczestnikiem życia Bożego, ono zaś jest życiem miłości.
Co więcej, miłość „nigdy nie ustaje” (1 Kor 13, 8) i pozostanie, nie przemijając, przez całą wieczność. „Proroctwa się skończą; dar języków zniknie” (tamże); nawet wiara i nadzieja przeminą, ustępując miejsca widzeniu i uszczęśliwiającemu posiadaniu Boga, którego w niebie „zobaczymy twarzą w twarz”, lecz miłość pozostanie wiekuistym węzłem zjednoczenia człowieka z Bogiem. Tutaj na ziemi człowiek ma zawsze smutną możliwość utracenia miłości, lecz w niebie będzie w niej utwierdzony w sposób trwały. Będzie utwierdzony w miłości, będzie trwał na zawsze w Bogu, a Bóg w nim.
...
WKORZENIENI W MIŁOŚĆ
O Panie, spraw, aby moje serce było wkorzenione i ugruntowane w miłości (Ef 3, 18)
Bóg chce, abyśmy się stali święci przez miłość, i nie może być inaczej, gdyż tylko On, święty, jest miłością. Bóg rozlewając w człowieku swoją miłość, udziela mu swojej świętości. Bóg uświęca człowieka czyniąc go coraz podobniejszym do siebie, a to oznacza, że coraz głębiej wkorzenia go w miłość. W miarę jak chrześcijanin otwiera się na dar miłości Bożej i współpracuje z jej rozwojem, staje się świętym świętością samego Boga. „Bądźcie więc naśladowcami Boga jako dzieci umiłowane i postępujcie drogą miłości”, wzywa św. Paweł (Ef 5, 1). Dzieci winny upodobnić się do Ojca: „Bądźcie wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5, 48). Jeśli świętość Ojca jest miłością, to taką ma być i świętość dzieci.
Należy jednak rozumieć miłość w całej jej pełni: miłość Boga i miłość bliźniego, oddanie się Bogu i oddanie się bliźniemu.
Człowiek nie może sam dać sobie świętości, jedynie Bóg może go uświęcić; jest więc jasne, że im więcej będzie z Nim zjednoczony, tym więcej Bóg będzie mu udzielał swojej świętości. Siłą jednoczącą człowieka z Bogiem jest właśnie miłość. „Miłość — poucza św. Tomasz — sprawia, że człowiek dąży do Boga jednocząc swe uczucia z Bogiem, tak że człowiek żyje już nie sobie, lecz Bogu” (II-a II-ae 17, 6). Lecz przedtem miłość dokonuje czegoś o wiele głębszego: sprawia, że Bóg mieszka w człowieku, a człowiek w Bogu: „Jeśli Mnie kto miłuje... Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy w nim przebywać” (J 14, 23). A kiedy Bóg, przez miłość i łaskę, jest obecny w człowieku, to zawsze miłość owa łączy człowieka z Nim tak bardzo, że już nie będzie żył sobie, lecz Bogu. Płomienny okrzyk św. Pawła: „już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2, 20), jest wyrazem najwyższej miłości łączącej go ściśle z Tym, który powiedział: „Wy trwajcie we Mnie, a Ja [będę trwał] w was... wy trwajcie w miłości mojej” (J 15, 4. 9).
MIŁOŚĆ NIE UNOSI SIĘ PYCHĄ
Naucz mnie, Panie, abym nie szukał tego, co nadyma, lecz miłości, która buduje. (1 Kor 8, 2)
„...Miłość nie unosi się pychą, nie szuka poklasku” (1 Kor 13, 4). Próżna chwała szuka własnej czci, podczas gdy miłość działa, „aby się podobać nie ludziom, ale Bogu” (1 Tes 2, 4). Próżna chwała czyni własne ja ośrodkiem życia; miłość zaś stawia w centrum Boga i bliźniego. Próżna chwała nadyma się tym niewiele, co posiada; miłość zaś pozbawia się wszystkiego, co ma, by oddać je drugim. Próżna chwała szuka siebie, miłość zaś oddaje się Bogu i braciom. Miłość i próżna chwała idą w przeciwnym kierunku i wykluczają się nawzajem. (...)
Im głębsza jest miłość, tym więcej chrześcijanin oddaje się drugim., służy bliźniemu, wspiera potrzebującego z prostotą i delikatnością, nie podkreślając swoich usług; owszem, stara się je ukryć. „Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi, aby was widzieli”, powiedział Jezus (Mt 6, 1). Miłość nie głosi donośnie swoich dobrych uczynków; „kiedy dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie” (tamże 3-4). Miłość daje nie z wyższością, lecz staje na równym poziomie z obdarowywanym. Brat udziela bratu, ciesząc się, że może z nim dzielić to, co posiada, i nie daje odczuć swojej wyższości, jest bowiem przekonany, że jej nie ma. „Kto uważa, że jest czymś, gdy jest niczym, ten zwodzi samego siebie” (Ga 6, 3). Miłość pochodzi od Boga, a Bóg jest prawdą, dlatego gdzie jest szczera miłość, tam nie może być pozoru próżnej chwały.
„Ten, kto się chlubi, w Panu niech się chlubi”, mówi św. Paweł (2 Kor 10, 17). Chwałą chrześcijanina jest kochać i dobrze czynić bliźniemu, lecz nie chełpi się z tego; jest natomiast wdzięczny bliźniemu, że daje mu okazję; wdzięczny Bogu za to, że swoją łaską podtrzymuje go w dobrym.
...
BĄDŹCIE DOSKONAŁYMI
Mówiąc „bądźcie wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”, stawia nam Jezus przed oczyma wzór świętości, któremu żadne stworzenie dorównać nie zdoła, bo doskonałość największych nawet świętych jest niczym w porównaniu z doskonałością Boga. Toteż Jezus ostrzega, że nigdy nie należy zadowalać się osiągniętym stopniem doskonałości, wysiłkami czy też postępem dokonanym, jest to bowiem niczym wobec najwyższego ideału, do jakiego nas powołuje. Dlatego zaleca, by nigdy w drodze do świętości nie ustawać, nigdy nie mówić: już dosyć. Choćby nie wiadomo jak się pracowało, nigdy nie uczyni się dosyć. Któż istotnie mógłby dojść do tego, aby być sprawiedliwym lub miłosiernym jak Bóg? Póki człowiek żyje na ziemi, jego świętość polega na ustawicznym dążeniu do doskonałości Bożej. „Pragnijmy nieustannie biec — mówi św. Augustyn. — Niech nikt, dopóki żyje, nie mówi, że już doszedł do celu”.
Wśród nieskończonych doskonałości Bożych, Jezus przede wszystkim objawia i wzywa ludzi do miłości. Ponieważ „Bóg jest miłością” (1 J 4, 16), Jezus uczy, że „największym i pierwszym przykazaniem” jest miłość Boga, a drugie „podobne do niego” to miłość bliźniego (Mt 22, 36–39). Przykazanie miłości, podobnie jak dążenie do doskonałości, nie ma granic. Choćby człowiek jak najwięcej Boga umiłował, nigdy w miłości swej nie osiągnie miary, jakiej Pan jest godny i jaka Mu się należy. I choćby jak najwięcej miłował bliźniego, miłość jego nie dorówna miłości, jaką Bóg darzy człowieka.
Ideał świętości postawiony przez Jezusa jest tak wzniosły, że wymaga ciągłego posuwania się naprzód, wytrwałego wstępowania ku metom coraz wyższym, W tym znaczeniu św. Paweł, chociaż już podniesiony do trzeciego nieba, ubogacony darami i pełen miłości ku Bogu i bliźniemu, pisze z pokorą: „Bracia, ja nie sądzę o sobie samym, że już zdobyłem [doskonałość], ale to jedno [czynię]: zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie”. I kończy: „Wszyscy więc doskonali tak to niech odczuwają... Dokąd doszliśmy, w tę samą stronę postępujmy” (Flp 3, 13–16).
O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy, "Żyć Bogiem", t. II, str. 45
JEZUS I LUDZIE
Daj mi, o Boże, abym za wzorem Chrystusa miał te same uczucia względem moich bliźnich (Rz 15, 5)
Pragnienie ścisłego zjednoczenia z Bogiem, miłość i kontemplacja Boga nie mogą oddalać nas od bliźnich ani czynić obojętnymi na ich cierpienia i potrzeby czy przeszkadzać w służeniu im z prawdziwą nadprzyrodzoną miłością, jak tego wymagają obowiązki naszego stanu. Żaden rodzaj życia, nawet życie najbardziej kontemplacyjne, nie zwalnia od obowiązku i od potrzeby zajmowania się bliźnim. Jeśli nasze możliwości działalności zewnętrznej są całkiem ograniczone, to powinniśmy skupić siły na modlitwie i całopalnej ofierze, owianej duchem apostolskim. W tym celu Sobór twierdzi, że wszyscy, którzy poświęcają się Bogu, nie stają się „bądź wyobcowani spośród ludzi, bądź nieużyteczni w społeczności ziemskiej. Bo choć niekiedy nie wspominają wprost swych współczesnych, to jednak w głębszy sposób czują się z nimi związani wewnętrznym związkiem w Chrystusie” (KK 46). Prawdziwa i głęboka miłość Boża nie zamyka duszy w samej sobie, lecz skłania ją do otwarcia się z „serdecznością Chrystusa” na wszystkie potrzeby bliźniego, upatrując w braciach dzieci Ojca niebieskiego, stworzenia Jego i przedmiot Jego miłości.
Chociaż Jezus był Bogiem, nie trzymał się z dala od ludzi, lecz zbliżył się do nich do tego stopnia, że chciał doświadczyć wszystkich ich potrzeb, a nawet pokus, wszystkiego „prócz grzechu” (Hbr 4, 15). Chciał z nimi dzielić życie pełne trudu, znoju, ubóstwa i cierpienia. Chrześcijanin również, jeżeli chce miłować skutecznie swoich braci, powinien starać się uczynić własnymi ich cierpienia, trudności, potrzeby materialne i duchowe, współczuć im, wspomagać i dzielić się z nimi. To wymaga ducha ofiary, oderwania od własnej wygody i dobrobytu, a będzie możliwe tylko wtedy, kiedy miłość ku bliźniemu stanie się podobna do miłości Jezusa, czyli wypływać będzie z wielkiej miłości do Ojca niebieskiego.
„Bóg... niech sprawi, abyście wzorem Chrystusa te same uczucia żywili dla siebie” (Rz 15, 5), pisze św. Paweł. Tylko ten, kto miłuje tak jak miłuje Jezus, kto miłuje w Bogu, i dla Boga, jest zdolny do miłości braterskiej, wielkodusznej, wytrwałej, ogarniającej każdego bliźniego.
NIE SAMYM CHLEBEM
Gdy Jezus mówi o doskonałości Ojca niebieskiego, ukazuje ją zawsze w świetle miłości i nieskończonego miłosierdzia, wzywając ludzi do naśladowania Go we wzajemnym obcowaniu: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6, 36). Dlaczego kładzie tak wielki nacisk na miłość bliźniego? Odpowiada Stary Testament: człowiek jest bowiem obrazem Boga. Nowy Testament zaś dodaje: Syn Boży posunął swoje braterstwo z ludźmi aż do tego, że przyjął ciało ludzkie, i zapewnia, że do siebie odnosi to, co czynimy bliźnim: „Zaprawdę powiadam wam: wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40).
Takie są głębokie powody, dla których Jezus postawił uczynki miłości bratniej jako cechę wyróżniającą wybranych od potępionych. Prawo Pańskie jest niezmienne: przestrzeganie obowiązku względem Boga nie jest całkowite, jeśli nie przestrzega się w pełni obowiązków względem bliźniego. Na odwrót, nie ma miłości nadprzyrodzonej i trwałej względem bliźniego, jeśli lekceważy się miłość względem Boga, a bliźniego kocha się tylko z powodu sympatii ludzkiej, nie zaś dlatego, że jest obrazem Boga i bratem Chrystusa. Oto dlaczego Kościół w Wielkim Poście wymaga nie tylko modlitwy i pokuty, ale też uczynków miłości. Pierwsze wyrażają bardziej bezpośrednio miłość względem Boga, a drugie — miłość względem bliźniego; owszem, według zasad dawnej karności, wszystko, co się zaoszczędzi dzięki postowi i wstrzemięźliwości, i innym umartwieniom, powinno być obrócone na pomoc „braciom, którzy cierpią ubóstwo i głód” (Paweł VI). Oddawać się modlitwie a zapominać o potrzebach bliźniego, oświadczać Bogu swoją miłość a nie wyciągać ręki w stronę potrzebującego to zniekształcać chrześcijaństwo. Bóg nie może przyjąć takiej modlitwy ani takich oświadczeń miłości; a kiedyś Jezus powie: „Byłem głodny, a nie daliście mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście mi pić” (Mt 25, 42). Jeszcze raz widzi się, że tylko słowo Boże, słuchane i praktykowane całkowicie, jest źródłem życia i zbawienia. „Nie samym chlebem żyje człowiek”.
Nie ma plików w tym folderze
-
0 -
0 -
0 -
0
0 plików
0 KB