Download: TW Leopold- część-2.jpg
Oto fragmenty dokumentów IPN, ujawniających tę pierwszą “wpadkę” Niesiołowskiego z pierwszych tygodni śledztwa.
Por. Dariusz Borowczyk z KM MO w Łodzi zanotował 20 czerwca 1970 r. o, godz.15.10, że Stefan Myszkiewicz Niesiołowski już 20 czerwca, podczas pierwszego zeznania, przyznaje się do tego, że istniał “Ruch”, który był organizacją konspiracyjną.
Twierdzi jednak przytomnie, że nie było przywódców.
21 czerwca 1970 r. Niesiołowski podczas przesłuchania wymienia nazwiska swojego brata Marka, Andrzeja i Benedykta Czumów, Andrzeja Woźnickiego.
25 czerwca 1970 r. Niesiołowski rozszyfrowuje, kto kryje się pod pseudonimami, m.in. “Emil” (Emil Morgiewicz), “Jurek” (Benedykt Czuma). Sam zaprzecza swojej przynależności do “Ruchu” i współredagowania “Biuletynu”.
28 czerwca 1970 r. kaja się: Wyjaśnienia, jakie wówczas (przed 28 czerwca 1970 r. - przyp. aut.) składałem odnośnie mojej przynależności i działalności w nielegalnym związku, częściowo były nieprawdziwe (…). Pragnę dziś wyjaśnić udział w nielegalnej organizacji w sposób szczery i zgodny z prawdą [fragment protokołu z przesłuchania; godz.8.40, przesłuchujący kpt. mgr Leonard Rybacki z Biura Śledczego MSW w Warszawie; pisownia zgodna z oryginałem].
1 lipca 1970 r. Niesiołowski, wymieniając z nazwiska Andrzeja Czumę, ujawnia, że był bardzo aktywnym członkiem “Ruchu” i inicjatorem różnych akcji.
11 lipca 1970 r. mówi: - Pragnę uzupełnić oraz sprostować pewne wyjaśnienia jakie złożyłem do protokółów w czasie poprzednich przesłuchań na temat podjętej przez nasz Ruch akcji spalenia muzeum Lenina w Poroninie. Celowo zatajałem pewne fakty, ażeby uchronić niektóre osoby od odpowiedzialności karnej. Dziś całkowicie zrozumiałem swoje niewłaściwe stanowisko w tej kwestii i dlatego pragnę, tak jak i w innych sprawach, mówić tylko szczerą prawdę [pisownia zgodna z oryginałem].
Z dokumentów IPN wynika, że Wojciech Mantaj zaczął zeznawać 22 czerwca, Marek Niesiołowski - 25 czerwca, Benedykt Czuma - 28 czerwca, a Elżbieta Nagrodzka - 30 czerwca, po skonfrontowaniu jej z protokołami Stefana. Zeznania Niesiołowskiego składane od początku śledztwa były dla SB cennym podarunkiem. Po pierwsze - należał do grupy przywódczej i wiedział wszystko o wszystkich. Po drugie - został aresztowany w pierwszej grupie, kiedy ogromna większość członków “Ruchu” była jeszcze na wolności i mógł przyczynić się do kolejnych aresztowań. Po trzecie - jego załamanie, obok konkretnych korzyści dla SB, miało także znaczenie symboliczne: sygnał był jasny, jeden z dowódców sypie, okres heroizmu skończony, zaczyna się efekt domina.
Ciąg dalszy poniżej>