Wykorzystujemy pliki cookies i podobne technologie w celu usprawnienia korzystania z serwisu Chomikuj.pl oraz wyświetlenia reklam dopasowanych do Twoich potrzeb.

Jeśli nie zmienisz ustawień dotyczących cookies w Twojej przeglądarce, wyrażasz zgodę na ich umieszczanie na Twoim komputerze przez administratora serwisu Chomikuj.pl – Kelo Corporation.

W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia dotyczące cookies w swojej przeglądarce internetowej. Dowiedz się więcej w naszej Polityce Prywatności - http://chomikuj.pl/PolitykaPrywatnosci.aspx.

Jednocześnie informujemy że zmiana ustawień przeglądarki może spowodować ograniczenie korzystania ze strony Chomikuj.pl.

W przypadku braku twojej zgody na akceptację cookies niestety prosimy o opuszczenie serwisu chomikuj.pl.

Wykorzystanie plików cookies przez Zaufanych Partnerów (dostosowanie reklam do Twoich potrzeb, analiza skuteczności działań marketingowych).

Wyrażam sprzeciw na cookies Zaufanych Partnerów
NIE TAK

Wyrażenie sprzeciwu spowoduje, że wyświetlana Ci reklama nie będzie dopasowana do Twoich preferencji, a będzie to reklama wyświetlona przypadkowo.

Istnieje możliwość zmiany ustawień przeglądarki internetowej w sposób uniemożliwiający przechowywanie plików cookies na urządzeniu końcowym. Można również usunąć pliki cookies, dokonując odpowiednich zmian w ustawieniach przeglądarki internetowej.

Pełną informację na ten temat znajdziesz pod adresem http://chomikuj.pl/PolitykaPrywatnosci.aspx.

Nie masz jeszcze własnego chomika? Załóż konto

14-Carneval! Baccanal!.mp3

lumbalis / OPERY z librettem / PONCHIELLI / La Gioconda / Akt I / 14-Carneval! Baccanal!.mp3
Download: 14-Carneval! Baccanal!.mp3

4,39 MB

0.0 / 5 (0 głosów)
CHÓR i TANCERZE: To karnawał! Bachanalia! To ludowi takie znane, zatańczymy wraz furlanę.

Komentarze:

Nie ma jeszcze żadnego komentarza. Dodaj go jako pierwszy!

Aby dodawać komentarze musisz się zalogować

Inne pliki do pobrania z tego chomika
CHÓR MARYNARZY i LUDZI: Zabaw! Chleba! Rzeczpospolita tylko tak ujarzmi pospólstwo, póki biedny, prosty lud dostanie, prócz zabaw, chleba w bród! Wesołość rozbraja największy gniew, zapomina o kajdanach. My śpiewamy! Śpiew to wolności zew, śmiej się, to twoja dziś siła! Tak kazał bóg, śmiejmy się dziś! Śpiewajmy dziś, tak kazał dobry bóg! Więc weseli się laguna blaskiem srebrząc się księżyca, gdy ją praży słońca żar, słoneczny, boski żar. Chleba, zabaw! Radośnie dzwonią nam te św Marka dzwony. Niech nam żyje doża nasz i pan. BARNABA: Kumowie! słychać trąby. Już czas na regaty. MARYNARZ: Czas na regaty, biegnijmy na regaty. Na regaty czas już czas! Tak, na regaty już czas.
BARNABA (wskazując na więźniów): Śpiewają na swych grobach. Idą śmierci śladami! A tam, gdzie szafot stawiają lub plac nowych zabaw, tam rozpina sieć szpiegowską Barnaba - trubadur. Nićmi tej sieci są właśnie struny tej oto gitary. Zręczną ręką i podsłuchem w lot wyłapuję muszki, które szkodzą państwu. Nigdy jeszcze mnie słuch nie zawiódł. Gdybym to zdołał zaspokoić żądze swe, łowiąc w moją sieć przecudownego motylka! GIOCONDA: Matko najdroższa! Chodźmy. BARNABA: Oto ona.
CIECA: Córko, prowadzisz drżący mój krok, który w grób już zdąża. O, jak błogosławię ciemności te, co wiążą mnie z twą ręką. Córko! Ty śpiewasz ludziom cudne swe piosenki, a ja aniołom śpiewam me modlitwy. I błogosławię ten życia los, uśmiechem witam przechodniów tłum. BARNABA: Po zdobycz tę wyciągam moją dłoń drapieżną. GIOCONDA: Chodź! Tam moja silna słoń prowadzi cię bezpiecznie. BARNABA: Gdy wreszcie schwytam ją do mojej sieci! BARNABA:Ogromna duszy mej namiętność, duszy mej straszna namiętność! Chodź! Rozpoczynasz cichy dzień CIECA: Córko, szczęśliwe są te ciemności me. BARNABA: Uwaga! Ten śliczny motylek czuwa! Uważnym bądź, gdy schwytać chcesz motylka cudownego! GIOCONDA-CIECA: Ty nucisz ludziom z miasta swe piosenki, a ja aniołom me modlitwy śpiewam. i błogosławiąc kolejny dzień, z uśmiechem witam, co zsyła lód BARNABA: Uwaga. Nasz motylek czuwa! Uwaga! Ten motylek sprytny węszy! Ach! Nasz los... Powitać los!
GIOCONDA: Jeszcze nie nadszedł czas świętych nieszporów, spocznij na schodach tej świątyni, a ja tymczasem pójdę poszukać mojego anioła. BARNABA: Masz ci los! GIOCONDA: Enza przywiodę. CIECA: Niech Bóg ci dopomaga. O, córko moja. BARNABA:Czekaj! GIOCONDA: Co? BARNABATo ten co kocha i drogę i zagradza. GIOCONDA: Idź do diabła z tą gitarą!. Precz. Już tyle razy mówiłam: nie znoszę tej twojej twarzy bazyliszka. BARNABA: Zostań! Enzo może poczekać. GIOCONDA: Precz! Gardzę tobą. BARNABA: Ten raz posłuchać zechciej GIOCONDA: O, jakiś wstrętny! BARNABA: Zostań! Zostań! Ja kocham ciebie niebiańska istoto. CIECA: Ty krzyczysz, moja córko? BARNABA: Uleciał nasz motylek. CIECA: To by jej głos. Córuchno! Źrenico moich oczu, gdzie jesteś? BARNABA: Starucha krzyczy: pozólmy jej się drzeć. CIECA: Straszne ciemności! BARNABA: Ta poczwara wyciąga ręce, mogłaby mi pomocną być. Gdybym matkę miał, to miałbym serce córki złączone nierozerwalnym węzłęm. Dopomóż mi, patronie macierzyńskiej miłości. A Gioconda będzie moja! Klnę się na piekło! CHÓR: Chwała zwycięzcy!
ŻEGLARZE: Mięśnie stalowe! Oko jastrzębie! Wiosło dębowe! To tęgi zuch! To tęgi zuch! Zdobył nagrodę - sztandar zielony! Płacze, kto przegrał! Śpiewa załoga i rzuca pod nogi kwiaty i laury, niosąc na rękach regat zwycięzcę. Na znak triumfu daje laur! On podbił serca! Zniewolił morze! Zdobył w nagrodę sztandar zielony! Płaczę, kto przegrał! Płacze! Śpiewa załoga, rzuca pod nogi kwiaty i laur niosąc na rękach śpiewa mu hymn, zwycięstwa hymn! BARNABA: Oto człowiek potrzebny, właśnie on! I cóż Zuane. Coś z oczu źle ci patrze... Nawet można by rzec, że na regatach coś nie bardzo się wiodło. ZUANE: Do diabła idź. BARNABA: Chcesz znać prawdziwą przyczynę twojej klęski na regatach? ZUANE: Ja wiem: przód mojej łodzi nadwerężony! BARNABA: Głupstwo! ZUANE: Więc dlaczego? BARNABA: Zbliż się do mnie, biedaku. Na twą łódź czar ktoś rzucił! ZUANE: Święta Panienko! BARNABA: Przekleństwo wisi straszne nad twoją głową. Czy widzisz tamtą ślepą? ŻEGLARZE: Zagraj, a wygrasz! Lepsze wyścigi! BARNABA: Zagrajmy w kości, ja stawiam wszystko! WSZYSCY: Spróbujmy szczęścia, zmiennej fortuny. Kto gra? Gramy w kości! BARNABA: Widziałem, jak na twoje wiosło spojrzała i dziwne wyrzekła zaklęcie. Twoja łódź to pływająca trumna. Uważaj więc, bracie! ŻEGLARZE: Sześć LUDZIE: Pięć - trzy Wygrał! - Zara BARNABA: Widziałem, jak na twoje wiosło spojrzała i dziwne wyrzekła zaklęcie. Twoja łódź to pływająca trumna. Uważaj więc, bracie! LUDZIE: Siedem! - Osiem! - Sześć! Wygrał - Zara!
BARNABA: Jej gniazdem lepianka na krańcach Giudeki, okrywa się wstrętnym, cuchnącym szalem i jest ślepa. Przez puste jak noc oczodoły ta ślepa nas widzi! CZTERECH ŻEGLARZY: Nas widzi! ISEPO: Nie do wiary! ZUANE: O ty wiedźmo! CZTERECH ŻEGLARZY: Co się stało! Co szepczesz tam? Ta ślepa nas widzi! CHÓR: Już dosć! Trzeba skończyć z nią! ZUANE: Odwagi! Strach mi czegoś... BARNABA: Uwaga, bo może rzucić na was czary! Patrząc na nią ze złości mnie krew zalewa CHÓR: Na stos z heretyczką! Na stos! BARNABA: Złe oko ma ślepa. Ha, ha, to mi heca! Zaczyna się burzyć nasz lud. Coś mruczy wciąż? LUDZIE: Pacierz...Pacierz Czas skończyć z tą wiedźmą! CIECA: Ratunku! Ratunku, to mnie porywa? Jam ślepa! LUDZIE: Uwięzić! Pod pręgierz z nią! CIECA: O Boże, jam ślepa! LUDZIE: Pachołcy, odstawcie ją do więzienia! Niech ginie, przepadnie. Na śmierć czarownicę. ENZO: Precz, mordercy! Przed ślepą, czcigodni, na kolana! Dobędę oręża! Wobec słabej, w ciemnościach brodzącej, jakiż mężny rycerski ten lud! Podłe plemię! Wyrosłe na wieczny wstyd i hańbę skrzydlatego lwa [Św. Marka] CHÓR: Nie! Bóg tego chce! ENZO: Zdjąć łańcuchy, o mordercy GIOCONDA: Ach, moja matko! ENZO: Ten łańcuch ją rani. Zdjąć kajdany! CHÓR: My musimy ją sądzić! ENZO: Dalej bracia znad mórz, chwyćcie za broń! CHÓR: Nie, ta wiedźma niegodna jest żyć! Na śmierć z nią! Z tą wiedźmą na śmierć!
ALVISE: Co za bunt! Co? Pospólstwo chce przywłaszczyć sobie w państwie dożów książęce prawo łaski? Prawo topora? Powiedz, kobieto, dlaczego stoisz tu uwięziona? CHÓR: Czarownica, czarownica GIOCONDA: To moja matka. LAURA: Jest ślepa. O panie mój, niech ona żyje! ALVISE: Barnaba, co zawiniła? BARNABA: rzuciła czar GIOCONDA: Słyszałam! Kłamiesz! ALVISE: Niech stanie przed sądem... GIOCONDA: O chciej i mnie posłuchać, o panie... Nie mogę już dłużej milczeć, gdy oskarżenia te słyszę. Kobieta ta, dzieciństwa mego aniołem była. Nie znałam troski... Dziś płaczę...Mnie zwą Giocondą. Zarabiam śpiewem. Na życzenie śpiewam wesołe piosenki. A ona śpiewa Bogu święte swoje moglitwy ENZO: Ocalmy tę niewinną! LAURA: Twarz jego! GIOCONDA: Ach! Nie, nie ! Zaczekaj! On wszechwładny...On ją ocali! BARNABA: Nie spuszcza z niego oka! GIOCONDA: Droga pani! Cała nadzieja w tobie! BARNABA i CHÓR: Śmierć jej! BARNABA: To wiedźma. Milczeniem swym to potwierdza. LAURA: Różaniec trzyma! Nie, to musi być pobożna niewiasta. Nie, ratuj ją! GIOCONDA: A więc niech żyje. Dzięki BARNABA: Przekleństwo GIOCONDA: Tyś wolna!
CIECA: Tyś mi aniołem na twój głos spadają z mej ręki kajdany. Ach, ociemniałej smutny los. Nie mogę dojrzeć, skąd anioł mi zesłany. Niech chociaż ci drobnostka ta, dowód wdzięczności da. Racz przyjąć ten różaniec, licz na nim swe pacierze:On ci przyniesie szczęścia zdrój, więc przyjmij go w ofierze. Kładę wraz z nim na twoją skroń błogosławiącą dłoń. GIOCONDA: Matko moja, słyszysz anioła twego głos, anielski głos! ENZO: Głos tych modłów wzlata do ciebie, stwórco nasz. ALVISE: Co robisz? Jak można? Piękna śpiewaczko, to złoto jest. GIOCONDA: O pani! Chciałabym poznać twoje imię. Chcę modlić się za ciebie. LAURA: Laura ENZO: To ona. ALVISE: Pozwól. Czas na nieszpory! GIOCONDA: Matko! Mój drogi Enzo. Ja cię tak kocham!
BARNABA: Enzo Grimaldo, książę ze Santafior, o czym myślisz? ENZO: Rozpoznano mnie. BARNABA: Zdziwienie tak ci odebrało mowę? Znasz madonnę Laurę, małżonkę Badoero? ENZO: Kto ty? BARNABA: Wiem wszystko. Przenikam każdą twoją myśl do głębi. Pochodzisz przecież z Genui... ENZO: Księciem nie jestem! Dowodzę statkiem, jestem z Dalmacji, a imię me Enzo Grimaldo. BARNABA: Dla innych, lecz nie dla mnie. Wenecja cię wygnała, wróciłeś nie mogąc oprzeć się tęsknocie, nie bojąc się śmierci. Kochałeś dziewicę, tam wśród pięknego morza, lecz tę zniewolił srogi los i wyszła za innego. ENZO: Ślubowałem wiarę Giocondzie. BARNABA: Wędrowną tę śpiewaczkę kochasz miłością brata, lecz Laurę jak kochankę. Wątpiłeś, że kiedyś spotkasz się z ukochaną. Lecz oto dzisiaj w masce tej znalazłeś ukochaną. Ona poznała cię. ENZO: O szczęście me! Laura! BARNABA: Na miłość nie ma maski. Badoer dzisiaj w nocy ważne ma posiedzenie w Pałacu Dożów. Laura na statek twój przybędzie. ENZO: Boże! Boże mój! BARNABA: Pożary ugaszę serca twego. ENZO: O Lauro moja!
więcej plików z tego folderu...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin
W ramach Chomikuj.pl stosujemy pliki cookies by umożliwić Ci wygodne korzystanie z serwisu. Jeśli nie zmienisz ustawień dotyczących cookies w Twojej przeglądarce, będą one umieszczane na Twoim komputerze. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia. Dowiedz się więcej w naszej Polityce Prywatności