Indios_Bravos.zip

Wykorzystanie nazwy zespołu jako tytułu płyty z reguły sugeruje bardzo ważny, statutowy album – posiadający zbiór cech esencjonalnych dla danej kapeli. Jeśli to faktycznie prawda – to Piotr Banach znów dość mocno odciął się od swoich wcześniejszych dokonań.

Przede wszystkim nieco przytłumiono hardrockowe inspiracje, które słychać było wyraźnie na "Peace!". "Cyber reggae" z pierwszych płyt też trudno tu uświadczyć. Indios Bravos zanurzyli się w bujających dźwiękach bluesa, które połączyli z łagodnością poezji śpiewanej. Mimo dobrych chęci, świetnego wyczucia i dojrzałości muzycznej, wyszło to nie do końca przekonująco. "Indios Bravos" najbardziej kuleje na płaszczyźnie ekspresji i zmian tempa – wszystko pulsuje jednostajnie, a zespół przelewa z pustego w próżne. To jakby przeciwieństwo impresjonizmu; choć Indios Bravos starają się zatrzymać ulotne chwile, nabierają wyrazistości tylko przy przyglądaniu się szczegółom - całościowo tworząc mało wyraźną plamę. Po wyselekcjonowaniu i słuchaniu odrębnie wszystkich instrumentów można się czasem wręcz zapomnieć, jak w przypadku rozpasanej końcówki "Tanie gadanie" – będącym doskonałym punktem wyjścia do koncertowych improwizacji. Ale już bajanie o miłości w "Dziś to wiem" przy oszczędnym akompaniamencie, mimo fajnej solówki gitarowej i psychodeliczno-jazzrockowych hammondów a'la Niemen, zamiast wzbudzać takie emocje jak uczucie, o którym śpiewają, tli się bez sensu – więcej w tym dymu, niż ognia. Lepiej radzi sobie Gutek – momentami potrafi kompletnie porwać słuchacza swoimi uniwersalno–osobistym przemyśleniami ("Piekło z Niebem"). "Indios Bravos" jest jego autentycznym popisem wokalnym, nie tylko barwę ma wyjątkową, ale też świetnie radzi sobie z ozdobnikami ("Na początku jest na…").

Całość to przejrzyście brzmiąca, oddychająca w swoim tempie, organiczna płyta, która dobitnie pokazuje fascynacje Piotra Banacha naturalnością brzmienia instrumentów. Czemu więc trochę ciężko się tym zachłysnąć i skupić uwagę od pierwszej do ostatniej sekundy? Może to po prostu zbyt spokojny i jednostajny album.

1. A Kiedy Dnia Pewnego 4:50
2. Pieklo Z Niebem 3:47
3. Na Poczatku Jest Na... 3:39
4. Ja To Ty 5:48
5. Tanie Gadanie 5:11
6. Dzis To Wiem 4:58
7. Stary Pan Czas 1:35
8. Dzien Dzisiejszy 5:54
9. Wyjatkowo Wazna 4:06
10. Nie Wiem 6:22